środa, 29 czerwca 2016

U Pana Boga za piecem


Ogródek dziadków jest najfajniejszy na świecie. Można się bawić w nim do woli, biegać gołymi stópkami po trawie, a czasami nawet jak jest tak strasznie gorąco to zupełnie na golasa, można wziąć wtedy węża i podlać kwiatki a jak mama nie widzi to popodlewać też mojego młodszego brata, a potem mamę bo ona i tak na końcu też się będzie z tego śmiała. Ten wąż jest taki superowy bo ma na końcu pistolet więc można sobie z niego postrzelać. Można zrywać wiśnie prosto z drzewa i rozgniatać je palcami bo wtedy wszystko koloruje się na taki fajny czerwony kolor i jest wesoło, a babcia potem z tych wiśni co razem nazbieramy zrobi kompot. A poziomki to można zrywać z krzaczka i wkładać prosto do buzi. I rosną tam też boby, tylko ich nie można od razu zjadać. A mama wyrywa z ziemi jakieś dziwne liście, robi z nich sałatkę i każe nam to jeść i mówi że to zdrowe, a to jest przecież bleeeeeee.  I jest hamak i można się na nim bujać tak strasznie wysoko,  że aż prawie gałąź od orzecha się oberwie. Można się też pobujać ze starszą siostrą i ją zrzucić z hamaka a ona potem zabierze mi bucik i zawiesi go na drzewie, ale to nic bo przynajmniej można sobie wejść na drzewo żeby go zdjąć. Czasami trzeba przestać bujać się na hamaku, kiedy mój młodszy brat idzie na leżakowanie. Ale to nic bo wtedy mogę pobuszować w ogromnej stodole dziadka, ona jest taka wielka i można by tam tyle napsocić, ale nigdy mi się to nie udaje bo dziadek w porę mnie zauważy i krzyczy żebym wyszedł. No więc idę popsocić gdzie indziej.  A babcia to robi najlepsze ciasto z wiśni. A jak mama poprosi dziadka o trochę ziół do ususzenia na zimę, to on jej utnie od razu cały wielki bukiet. I w ogóle ci dziadkowie są strasznie fajni J