niedziela, 28 czerwca 2015

Gra w "Gule" :-)

Pierwsze chwile wakacji mijają niczego sobie, miało padać a nie padało, gramy sobie w bule i wzbudzamy tym spore zainteresowanie. Okazuje się że niektórzy okoliczni znajomi też grają, może stworzymy kiedyś osiedlową drużynę. Kiedyś graliśmy z przyjaciółmi na południu Francji, w St. Jean du Gard, popijając z lokalnymi staruszkami Pastis. A dzisiaj gramy z dzieciakami... Wszystko spakowane, każda najmniejsza przestrzeń wypełniona, a co najważniejsze znalazło się miejsce na akwarele ! Tak, może wreszcie starczy mi czasu na malowanie po papierze. Chcemy wczuć się w atmosferę wakacyjnych wspomnień więc przeglądamy sobie stare albumy, czasy w których zdjęcia robiło się analogowo. Czasy studenckie kiedy zabierało się w plecak tylko najpotrzebniejsze rzeczy i ruszało się na podbój Europy, wielka przygoda, wielka niepewność, rano nie wiadomo było gdzie zakończy się dzień, czy 20 kilometrów dalej czy może 200, a może już w innym kraju. Zarabiało się wtedy głównie na korkach, więc bilet na pociąg to był najwyższy szczyt luksusu - choć i takie się zdarzały - a check-in robiło się w recepcji pola kempingowego. Chociaż pamiętam również i takie noce jak ta spędzona pod namiotem rozstawionym w sadzie morelowym w małym miasteczku w Pirenejach. A dziś mamy opracowaną niemalże każdą godzinę podróży, a bagażnik samochodowy dopychamy nogą :-) No i najważniejsze jest to żeby mieć gdzie mieszkać, kiedy podróżuje się z Bobołkami :-) Kolejny etap, może już nie tak beztroski, ale myślę że równie fajny. Ahoj przygodo! Bałtyku przybywamy wdychać jod!!!!







I jeszcze jedna nowość. Teraz mówimy : 'Idziemy grać w Gule" :-) No w każdym razie młodsza część naszej rodziny tak to nazywa :-) Tak że wybaczcie Bule, od dziś nazywamy was Gule :-)


czwartek, 25 czerwca 2015

Urlop, urlop, urlop !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W tym roku miałam właściwie tylko miesiąc urlopu macierzyńskiego i to tyle, bo potem od razu usiadłam do maszyny :-) Więc relaks się należy, choć przyznam że w walizce znalazło się miejsce na "robótki ręczne" , bez tego nie ma radości a tak poza tym to zamierzam odpoczywać, pluskać się w wodzie, budować zamki z piasku, i codziennie na śniadanie jeść dłuuugo łyżeczką grejpfruta, bo zazwyczaj połykam w pośpiechu jogurt i bułkę :-) 


Zdjęcie znalezione na pintereście. Niestety nie pamiętam skąd i w jakich okolicznościach, ale strasznie mnie urzekło, bo bardzo podobni oni są do moich chłopaków :-)))

środa, 17 czerwca 2015

Sklonowane Kredkowniki

Pierwszy Kredkownik powstał właściwie całkiem przypadkowo, z resztek materiałów. Chciałam uporządkować kredki mojego syna, które zawsze musi mieć przy sobie przy okazji każdego wyjścia lub wyjazdu ( nie daleko pada jabłko ...). Ale jak to ja, nie chciałam aby to był klasyczny, banalny piórnik. Kredkownik na pierwszy rzut oka miał przypominać lalkę albo zabawkę stojącą na półce razem z innymi dziecięcymi przedmiotami, dopiero jego bogata zawartość (czyli kredki)  i zapięcie na suwak miałyby świadczyć o jej praktyczności.

Kredkowniki szybko się rozpanoszyły po świecie. Właściwie to ostatnio głównie kredkowniki szyję, bo chyba spodobały się, a przynajmniej zaciekawiły. Ostatnio np. dostałam zamówienie seryjne, kredkowniki będą prezentem na zakończenie roku dla dzieciaków z pewnego przedszkola. Super! Fajna alternatywa dla banalnych chińskich prezentów kupowanych na szybko w supermarkecie ( przynajmniej w naszym przedszkolu tak jest co roku) Dzieciaki dostaną piórniki, z kredkami wewnątrz oczywiście. A ja mam za sobą pierwsze doświadczenie w szyciu seryjnym na czas. Śpieszyłam się bardzo mocno aby dzieciaki dostały prezenty.

Ech, chyba muszę odbyć poważną rozmowę z Radą Rodziców z naszego przedszkola :-)))


niedziela, 14 czerwca 2015

Meczyki, wymówki, opóźnienia :)

Tak sobie czasem myślę, że mój żywot bardzo podobny jest do żywota takiej Szakiry. Wyobrażam sobie, że dzwoni do swojego małżonka i prosi aby ten zamontował jej półkę, o którą prosi już od zeszłego miesiąca. A ten jej na to "że meeecz":) ....  wczoraj był mecz, było 4:0 dla nas, liga mistrzów już chyba też zakończona, więc teraz to już chyba zaczyna się sezon na majsterkowanie :) No w każdym razie półka wreszcie zamontowana !!!!!!!!!!!!!!!




poniedziałek, 8 czerwca 2015

Cichosza

Kocham Kraków. Chyba nie jestem zbyt oryginalna mówiąc to, bo jak można nie kochać tego miasta. Nie byłam tam już dawno, bo od czasu naszej podróży przedślubnej i może właśnie dlatego zdecydowałam się na wzięcie udziału w Duckie Deck Fest...tak tak, to był tylko pretekst. Zabraliśmy zatem ze sobą Bobołki i pognaliśmy, a raczej "popędoliliśmy" do Małopolski....z dzieciakami :-)



Było pięknie i gorrrrąco !!! Obowiązkowo chustki na głowach, takiej bandany jak wilk rockendrollowiec to nawet sam Axel Rose by się nie powstydził :-)

Targi były super. Najbardziej podobały mi się dzieciaki, które podchodziły i mówiły : "mamusiuuu, zobacz jaka śliczna sówka, kupisz miiiiii", albo "ojeeeeej, jaki cuuuudny lisek, mamusiu proszę kup mi taki, kup, kup kup" .....Dla mnie to najwspanialsze słowa uznania, bo przecież to dla dzieciaków szyję te worki i bardzo się cieszę, że im się tak podobają.... ekhm, no i po raz pierwszy to ja byłam po drugiej stronie barykady, bo zazwyczaj słucham jak mój syn mówi tak do mnie widząc jakieś zabawki :-)

Taka niezbyt dobrej jakości fotka naszego stoiska, robiona na szybko telefonem. Byłam tak wszystkim zaaferowana, że zapomniałam porobić więcej zdjęć  :


I jeszcze Forum Przestrzenie od zewnątrz :-) Fajny piknik :-)


No i sam Kraków ! Sprawdziliśmy dokładnie czy nie ma na ulicach Słowackiego i Miłosza.....ech jak to dobrze że to tylko dwie godzinki pociągiem. Na pewno tam jeszcze wrócę, bo zapomnieliśmy sprawdzić czy przypadkiem nie schowali się w pieczarze Smoka Wawelskiego :-)




 No i jak tu nie być szczęśliwym :-)